Pan
Bartman patrzył na nas lekko zdezorientowany w czasie i przestrzeni. Z racji
tego, że Ada leżała na swoim łóżku i dalej się śmiała, na co wskazywały dziwne
ruchy jej ciała, musiałam udzielić panu siatkarzowi odpowiedzi.
- Ale
tak od początku?
- No
przydałby się jakiś kontekst.
-
Kontekst jest taki, że przyjechaliśmy na jutrzejszy mecz Skry Bełchatów i panów
– ja, Ada i Adrian, który śpi na podłodze. Przechodząc do sedna sprawy. Jak
panowie przyszli do pokoju naprzeciwko naszego, Adrian was usłyszał i widział
przez wizjer. My w tym czasie czyściłyśmy ręce z czarnego flamastra, którym nas
porysował. Gdy wyszłam z łazienki, zachowywał się dziwnie, więc stwierdziłam,
że będzie lepiej dla nas i dla was, gdy go tam zamknę. Potem oglądałyśmy film z
Adą i jak film się skończył, stwierdziłyśmy, że go wypuścimy. Więc wstałam,
otwarłam drzwi i się potknęłam o jego głowę i wylądowałam na podłodze. A on
nadal spał. To tak w skrócie.
- A
dlaczego on ma czerwony nos? Przypomina Rudolfa!
Zabłysnął
błyskotliwością pan Bartman. Pan Kubiak przypatrywał się z dziwnym wyrazem
twarzy Adrianowi, jakby był przybyszem z kosmosu.
- Taki
odwet za porysowane ręce. Miał go zmyć, ale widocznie usnął. Przepraszam, że
was obudziłam, nie miałam tego w planach. Tak samo jak upadku na podłogę.
- Ważne,
że nic ci się nie stało. No i jemu też. Chyba możemy iść spać, nie?
-
Oczywiście, musicie się wyspać przed meczem. Jeszcze raz przepraszamy za
zamieszanie.
Odprowadziłam
sąsiadów do drzwi. Próbowałam jakoś ukryć wielkie zażenowanie. Zaczekałam aż
wejdą do pokoju i zamykałam drzwi, kiedy Kubiak na chwilę zawrócił. Po raz
pierwszy zobaczyłam, że się uśmiecha. Do tej pory zachował kamienną twarz.
- Jak
masz na imię?
- Ida.
-
Dobranoc, Ida. Do zobaczenia jutro na meczu.
- Do
zobaczenia.
Uśmiechnęłam
się jeszcze raz do Kubiaka i schowałam się w pokoju. Na szczęście Ada przestała
się już śmiać. Patrzyła się na mnie, cała czerwona od śmiechu.
-
Fatalnie to wypadło, nie? Ja cały czas się śmiałam, a ty na tej podłodze… Ale
wybacz, po prostu nie mogłam. Jak cię zobaczyłam, jak leżysz na tej podłodze, a
ta małpa śpi, to nie mogłam się powstrzymać. Z resztą nadal chce mi się śmiać!
- Nie,
proszę cię, przestań już. – rzuciłam się
na łóżko i nakryłam głowę poduszką. – Boże, jaka kompromitacja! Przecież oni
nas jutro wyśmieją!
- Pomyśl
o tym, jak wyśmieją Adriana.
Uchyliłam
poduszkę i spojrzałam na Adę.
- Dobra,
ulżyło mi.
Z
powrotem opuściłam poduszkę. Nie chciało mi się już wstawać, to całe
zamieszanie mnie zmęczyło i chciało mi się spać. Uchyliłam poduszkę jeszcze raz
i popatrzyłam na Adę błagalnie.
- Dobra,
dobra. Obudzę go. Śpij.
-
Dziękuje – mruknęłam spod poduszki i przykryłam się kołdrą. Jakąś minutę
później usłyszałam głośne, męskie protesty, spowodowane wylaniem szklanki wody
na głowę osobnika płci męskiej.
***
Spałam
jak zabita. Nic mi się nie śniło, co bardzo mnie ucieszyło, bo z pewnością nie
byłyby to zwykłe sny. Zawsze, gdy tylko coś mi się śniło, były to jakieś
ekstremalne sytuacje, które potrafiły rozbawić wszystkich dookoła. Ada też
czasem miewała takie sny, ale nie w takim stopniu zwariowania jak ja. A Adrian
spał wszędzie i o każdej porze i rzadko kiedy coś mu się przyśniło.
Wstałam
jako pierwsza, świeża i wypoczęta. Poszłam się umyć do łazienki i przebrać w
czyste ciuchy. Gdy wyszłam, Ada przeciągała się na łóżku. Musiałam ją obudzić,
jak wstawałam.
- Która
godzina?
No
właśnie. Dobre pytanie. Nawet nie spojrzałam na zegarek. Rzuciłam na podłogę
piżamę i zaczęłam nurkować pod kołdrą w poszukiwaniu telefonu. Było dziesięć
minut po dziesiątej. Ale oni tego nie wiedzieli, więc postanowiłam na tym
skorzystać.
- Matko!
Już wpół do pierwszej! Przecież mamy być za półgodziny pod halą!
W
momencie pościel zaczęła fruwać w pokoju i Ada wręcz wbiegła do łazienki,
zamykając za sobą drzwi. Adrian tego nie zauważył i przywalił głową w drzwi.
Boże, jak musiałam walczyć ze sobą, żeby nie zacząć się śmiać! Usiadłam na
podłodze i zaczęłam się kolebać na boki.
Adrian
jakby się rozbudził i zaczął mi się przyglądać. Po chwili zaczął walić w drzwi
do łazienki.
- Ada,
nie spiesz się. Ona żartowała.
Po czym
włócząc za sobą nogami, wrócił do łóżka. Minutę później z łazienki wyszła Ada z
założonymi rękami i bluzką ubraną tył na przód. Bez słowa wpatrywałam się w nią
ze łzami w oczach. Miała bojowy wyraz twarzy.
-
Błagam, błagam, tylko nie to!
Jednak
moje błagania zdały się na nic. Ada rzuciła się na mnie i zaczęła łaskotać. Mój
pisk był tak głośny, że bałam się, że za
chwilę mogą wkroczyć tu nasi sąsiedzi w postaci zawodników Jastrzębskiego
Węgla.
- Ada,
bo znowu tu przyjdą i znowu się skompromitujemy!
To ją
przekonało. Zostawiła mnie w końcu w spokoju. Tylko, że ja nie do końca miałam
spokój. Jak tylko wstała z podłogi, rozległo się pukanie do drzwi. Ada
otworzyła. A z racji tego, że leżałam na podłodze zaraz przy drzwiach…
-
Michał, uważaj!
…
zostałam przygnieciona przez Michała Kubiaka. Na nic zdały się ostrzeżenia Ady,
Michał wyłożył się jak długi. I to na mnie.
- Boże,
ratunku! Bo zaraz przestanę oddychać!
Michał
zadziwiająco szybko się podniósł i poprawił okulary. Po czym pomógł mi wstać.
Obrócił mnie raz i drugi, oglądając z każdej strony stwierdził, że nic mi nie
jest. Kubiak odetchnął z ulgą. Ja też. On wcale tak mało nie waży.
Temu
wszystkiemu towarzyszył śmiech Ady, do której dołączył Zbyszek, i dziwnie
spojrzenie Adriana z nad kołdry. Jednak ten ostatnio mało się nami
zainteresował, bo odwrócił się do nas plecami i cały nakrył kołdrą.
- Wygląda
na to, że was wyjazd jest bardzo urozmaicony w wszelkiego rodzaju… przygody.
Michałowi
było trochę głupio, z powodu tego wejścia smoka. Z resztą mi też. Kolejna kompromitacja. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
- Oj,
tak, można by film nakręcić. To wszystko moja wina, nie zdążyłam usunąć się z
linii strzału.
- Ale w
końcu to ja strzelałem.
Zaczęliśmy
się śmiać, jak na dziesiątą rano to mieliśmy niezłe metafory.
- Może
zjecie z nami śniadanie? O to przyszliśmy zapytać.
- My
bardzo chętnie. Adrian już nie tak chętnie. Najwyżej potem zje. Tylko dajcie mi
minutę, muszę się przebrać.
Ada
wparowała szybko do łazienki a ja zabrałam rzeczy i wyszłam z chłopakami na
korytarz. Oparłam się o ścianę i westchnęłam.
- Jakie
to wszystko jest zwariowane. Najpierw wystraszony Zatorski w pociągu, potem te
upadki. A to miał być zwyczajny wyjazd na mecz.
- Sądząc
po koszulce Ady, to kibicujecie Skrze?
- Tak,
ale wam w drugiej kolejności. Nawet byliśmy na waszym meczu w grudniu, przed
świętami. I daliście nam autografy. Ale tam było mnóstwo ludzi, więc pewnie nie
pamiętacie.
Widać
było zastanowienie na ich twarzach, aż nagle Michał na coś wpadł.
- To wy
jesteście z tego liceum! Nawet transparent mieliście!
- Tak,
to najwidoczniej my. Fajnie, że coś wam utkwiło w pamięci.
***
Gdy Ada
do nas dołączyła, zeszliśmy do restauracji. Jak na dość późną godzinę, dużo
stolików było pozajmowanych. Miałam wrażenie, że nagle oczy tych wszystkich
ludzi, zwróciły się na nas. Niewątpliwie siatkarze Jastrzębskiego Węgla byli
niebywałą atrakcją, zwłaszcza, że pojawili się publicznie z nikomu nieznanymi
dziewczynami.
Czułam
się dziwnie, bałam się jakiegokolwiek ruchu, żeby nie zrobić jakiejś gafy.
Byłam strasznie spięta i najchętniej uciekłabym stąd jak najszybciej. Ada
natomiast czuła się świetnie, rozmawiała z chłopakami o dzisiejszym meczu. Ręce
zaczęły mi się trząść, gdy zauważyłam, że ludzie siedzący przy stoliku obok,
uparcie się we mnie wpatrują.
Wstałam
powoli od stolika, przynajmniej starałam się, żeby wyglądało to jak najbardziej
naturalnie. Nie byłam pewna, co do wyniku. Michał i Zbyszek byli zaskoczeni, że
tak szybko chcę ich upuścić. Co miałam im powiedzieć? Że wszyscy mnie obserwują
i nie czuję się z tym komfortowo? Przecież by nie zrozumieli, bo są do tego
przyzwyczajeni. Zwyczajnie się uśmiechnęłam i powiedziałam Adzie, żeby zamówiła
mi śniadanie do pokoju. Przyspieszonym krokiem opuściłam pomieszczenie i będąc
już za drzwiami odetchnęłam z ulgą. Nienawidzę być w centrum uwagi.
Gdy
emocje opadły, powoli wdrapałam się po schodach na drugie piętro. Szłam powoli
korytarzem, kiedy zostałam złapana za rękę. Serce podskoczyło mi do gardła i o
mało nie wrzasnęłam. Osobą, która o mało nie przysporzyła mnie o atak serca był
sam Michał Kubiak.
- Stało
się coś? Tak szybko wyszłaś…
-
Powiedzmy, że nie czułam się najlepiej.
- Mogę
być dociekliwy i zapytać, dlaczego?
I co?
Miałam mu powiedzieć, że nie może i teatralnie odejść? No dobra, mogłam tak
zrobić, ale jakoś nie w tym wypadku. Ten gość miał dość dobry dar
przekonywania, coś, co sprawiało, że możesz mu powiedzieć o wszystkim.
- Nie
lubię być w centrum uwagi. A tam… oni wszyscy się na nas gapili. Nic bym nie
przełknęła czując, że jestem przez kogoś obserwowana.
- Też nie
bardzo to lubię, ale jakoś muszę z tym żyć. Ciesz się, że nie musisz się z tym
użerać.
Uśmiechnęłam
się w podziękowaniu za dodanie otuchy i skierowałam kroki do naszego pokoju. W końcu trzeba było
dobudzić Adriana, inaczej istnieje taka możliwość, że się spóźnimy.
- I nie
musisz jeść sama. Powiedziałem Zbyszkowi, żeby przysłali mi porcję na górę.
I tu
mnie zaskoczył swoim poświęceniem. Jestem dla niego zupełnie obcą osobą, nie
zna mnie i mimo to chce zjeść ze mną śniadanie. Myślałam, że padnę! Musiałam
mieć dziwny wyraz twarzy, bo pan Kubiak, patrząc na mnie, zaczął się śmiać.
- Z
czego się śmiejesz?
- Z
twojej miny.
- Bo to
wszystko jest naprawdę dziwne.
- Co w
tym takiego dziwnego, że chcę zjeść z tobą śniadanie? Przecież to chyba
zupełnie normalne, że ludzie rano jedzą śniadanie.
- Taa,
bardzo śmieszne. Chodziło mi o to, że do dzisiejszego dnia, ludzie tacy jak
tyli byli dla mnie zupełnie nieosiągalni. Ba, nie pomyślałam nawet, że będę
przebywać z nimi w jednym pomieszczeniu, tym bardziej, że będą przeze mnie
przepadać.
Kubiak
wręcz zanosił się śmiechem, nawet łzy popłynęły mu po twarzy. A ja tak sobie
stałam przed nim i patrzyłam na to, co się z nim dzieje. I w takiej sytuacji
zastali nas kelnerzy z restauracji. Widziałam, że próbują zachować powagę, ale
tak śmiejący się Kubiak, zarażał wszystkich. Poprosiłam, żeby zostawili te
tacki z jedzeniem w moim pokoju i dałam im kartę. Musiałam coś wymyślić. Coś co
mogłoby uspokoić przyjmującego Jastrzębskiego Węgla. Tylko na razie nie miałam
żadnego pomysłu.
Usiadłam
obok niego na podłodze (bo w międzyczasie zdążył osunąć się po ścianie, nie
mogąc utrzymać pionu). I czekałam, nie zwracając uwagi na to, że on nadal się
śmieje. Kelnerzy wyszli z pokoju i oddali mi kartę. Mijając nas mieli dziwne
uśmieszki na twarzy, widocznie ich też to śmieszyło. Zaczynałam się trochę
denerwować Chcąc ocalić resztki cierpliwości, postanowiłam wdrożyć drastyczne
środki. Wstałam i bez słowa poszłam do pokoju, zamykając drzwi.
Adrian
nadal spał, a ja usiadłam sobie przy stole i zaczęłam konsumować śniadanie.
Muszę przyznać, że kuchnię mieli tu całkiem niezłą.
Drastyczne
środki zawsze skutkują. Nie minęło kilka minut, rozległo się pukanie do drzwi.
Ale to nie było zwykłe pukanie. To pukanie należało do tego rodzaju pukań, które
wyrażały skruchę. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak ten uśmiech szybko zniknął
z mojej twarzy, bo poszłam otworzyć drzwi. Ujrzałam Michała, z niewyraźną
minką; przestał się śmiać.
-
Wpuścisz mnie? Jestem głodny…
Chyba
zrozumiał swój błąd, a ja nie miałam sumienia trzymać głodnego człowieka za
drzwiami. Zwłaszcza, że u mnie znajdowało się jego śniadanie. Otwarłam szerzej
drzwi i wpuściłam gościa do środka.
- Nie
zwracaj uwagi na bałagan, proszę cię. Śniadanie masz na stole.
Patrząc
pod nogi, Michał Kubiak dotarł do stołu cały i zdrowy. Usiadł sobie wygodnie i
zaczął konsumować śniadanko.
- Skoro
to – zakreślił przestrzeń ręką – nazywasz bałaganem to ciekawe jak określiłabyś
nasze pokoje podczas zgrupowania. Uwierz, wyglądają znacznie, znacznie gorzej
niż wasz.
Jedliśmy
sobie w spokoju, w ciszy, którą przerywały tylko reklamy produktów Mango w
telewizji. Normalnie sielanka, przerywana głosem Zygmunta Chajzera. Jak w
bajce. Do czasu.
Znałam
Adriana dość dobrze, żeby stwierdzić, że kanał Mango 24 jest jego
znienawidzonym programem. I mogłam przewidzieć, że na dłuższą metę nie wytrzyma
i kiedyś wstanie. Ale nie mogłam przewidzieć tego, że zacznie rzucać na oślep
czym popadnie. Małpka słuch ma dobry, więc zapewne stwierdził, że jem coś przy
stole. Pomysł sam w sobie był dobry, ale cóż, pech – nie jadłam sama.
I takim
oto sposobem, Michał Kubiak, bardzo miły siatkarz, został zdzielony zegarkiem w
głowę. Na początku nie mogłam dość do tego, co się stało. Widziałam tylko tyle,
że nasz gość zerwał się z krzesła, łapiąc się za głowę. Żeby tego było mało, to
potknął się o własne nogi i po raz drugi tego dnia wylądował na podłodze. Tylko
tym razem nie miał miękkiego lądowania.
Nie
śmiałam nawet przypuszczać, że Adrian użyje jako broni swojej najcenniejszej
rzeczy – własnego zegarka. Miał go już bardzo długo, bardzo często się nim
bawił, ale nigdy nim nie rzucał! Gdy zobaczyłam go pod stołem, zrozumiałam co
się stało.
-
Adrian, debilu, trafiłeś w Michała!
W tym
momencie stał się cud! Tak, byłam świadkiem prawdziwego cudu! Otóż Adrian
wyrwał się z łóżka i tak szybko jak mógł podbiegł do Michała i zaczął go
przepraszać. Cudem nie było to, że go przepraszam. Mianem cudu określiłam to,
że wstał z łóżka! Z nieprzymuszonej woli.
Nasz
poszkodowany, dokończył swoje śniadanie, przykładając sobie do bolącego miejsca
zimny ręcznik. Adrian bacznie go obserwował, aż tamten o mało się nie
zakrztusił. Zaciągnęłam przyjaciela do łazienki i znowu go w niej zamknęłam.
Nie chciałam, żeby Kubiak się udławił.
-
Właśnie to miałam na myśli, kiedy rozmawialiśmy na korytarzu.
- Wy tak
codziennie macie?
- Nie,
nie mieszkamy razem. Z resztą to byłoby szkodliwe dla otoczenia i nas samych.
- Tak,
zdecydowanie.
Zrobiło
mi się go żal, naprawdę. Siedział taki skulony na tym krześle i gmerał widelcem
w talerzu. Postanowiłam ulżyć mu w cierpieniu i przytrzymać ten ręcznik. Byłam
mu to winna.
- O
niebo lepiej.
- Nie
podlizuj się. Przed chwilą się ze mnie śmiałeś.
-
Obiecuję, że już nie będę! Ale nawiasem mówiąc, to będzie bardzo trudne
zadanie. Niczym pokonanie Brazylii.
Tak, mamy złoto!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Płakałam jak bóbr już w połowie trzeciego seta meczu z Amerykanami, bo byłam tak skołowana, że nie wiedziałam co się dzieje. Teraz, panowie i panie, podbijamy Londyn i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu! Przedstawiam wam kolejny rozdział, ciesząc się niezmiernie razem z moim przyjaciółmi - dostaliśmy się na studia!
Pozdrawiam!
Masz, jak to się mówi, lekkie pióro. I nie jest to wcale obelga, a zaleta, bo twoje opowiadanie czyta się tak przyjemnie, bez żadnego wysiłku, że w godzinę pochłonęłam wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńGratuluję dostania się na studia :)
Ta historia to miła odskocznia, bo ostatnio czytuję jedynie dramaty i książki fantasy. Zazdroszczę głównym bohaterom takich przygód, sama chciałabym je przeżyć. Ale kto wie? Może wszystko jeszcze przede mną. Wystarczy wylądować z siatkarzami w jednym hotelu :D Na razie jednak muszą mi wystarczyć przypały na trybunach.
Informuj mnie dalej o nowościach.
Nadrobiłam zaległości, a w między czasie płakałam ze śmiechu. Małpka moim ulubieńcem. Ale to był postrzał ! Hahaha :D Michał to ma szczęście, ale co on tak w okół nasze Idzi się kręci, co ? :D
OdpowiedzUsuńAnna9 na posterunku! Studentka numer dwa, czyta i podziwia studentkę numer 1 ;***
OdpowiedzUsuńOni zdecydowanie nie powinni tyle czasu przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu, bo to się kiedyś skończy ofiarami w ludziach:D
OdpowiedzUsuńAle jedno jest pewne- będzie co wspominać po tym wyjeździe;D
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
[mwiniarski]