niedziela, 10 czerwca 2012

Dwa, czyli telefon z dobrymi nowinami o nieludzkiej porze.


Ten dzień dla mnie stał się jeszcze bardziej okropny, jak przyszłam do domu. Ja, głupia, miałam nadzieję, że limit złych nowin na te dwanaście godzin został już wyczerpany. I po raz trzeci się rozczarowałam.
- Mamo, czy ty chcesz mi właśnie powiedzieć, że w tym roku nie pojedziemy na wakacje?
- W pewnym sensie tak, bo właściwie nie pojedziemy. Przynajmniej ja, ty i tata.
- Czyli w ogóle nie pojedziemy?
- Tak jakoś wyszło, kochanie.
I w tym momencie miałam ochotę trzasnąć drzwiami i wynieść się gdzieś daleko, daleko, gdzie wszyscy dadzą mi święty spokój. Ale jak to dzisiaj bywa, jeżeli chcesz się pozałamywać w samotności, musisz odciąć wszystkie połączenia ze światem. Nawiasem mówiąc, masz na to całkiem mało czasu, a biorąc pod uwagę to, że mamy dwudziesty pierwszy wiek, jest tego naprawdę dużo i można o czymś zapomnieć. O czym zapomniała Ida Nowakowska? O zamknięciu drzwi frontowych i odcięciu domofonu.
Tym właśnie sposobem, do mojego skromnego mieszkanka wparowała mieszanina najróżniejszych cech. „A wszyscy mówią, że one są identyczne…” Dziewczynki grzecznie zadzwoniły na domofon, mama im grzecznie otworzyła, one się grzecznie przywitały i grzecznie weszły do mojego królestwa zamykając za sobą drzwi. I wtedy rozpętało się małe piekło.
Biorąc pod uwagę to, ile pytań mi zadały, to i tak byłam dobra, bo odpowiedziałam na większość z nich. Ale to i tak było mało…
- Podsumowując: tak po prostu zrezygnował?
- Tak. I nawet odwołał rezerwację autobusu. Teraz pozostaje mi tylko sprzedać bilety na allegro.
- Zwariowałaś? A może to da się jeszcze odkręcić?
- Nasz nauczyciel raczej nie zmieni zdania. Więc pozostaje nam tylko znaleźć przewoźnika, który nas zawiezie do Bełchatowa. Tylko pragnę zaznaczyć, że mecz jest za trzy dni.
***
Ostatecznie, udało mi się zostać samej, przede mną była długa noc. Nie lubiłam nocy, ciemności, bo zawsze wzbudzała we mnie strach i przygnębienie. Ten dzień, który nareszcie się skończył był jednym z najbardziej okropnych w moim życiu. Najpierw ta niemiła rozmowa w szkole, a potem genialne pomysły mamy. Nie lubiłam tego, jak zmienia swoje zdanie. Jeszcze na początku września powiedziała, że w przyszłym roku zrobimy sobie długie wakacje, pojedziemy sobie gdzieś na trzy tygodnie. Ona i ojciec odpoczną od pracy, a ja uzupełnię akumulatory przed rozpoczęciem studiów. A teraz nasze wakacje prezentują się tak, że spędzimy je w domu i nie będziemy mogli nigdzie wyjechać, bo będziemy remontować kuchnię i nie wystarczy nam pieniędzy.
Ktoś może się śmiać z moich problemów i mówić, że wcale nimi nie są, że w życiu spotkają mnie gorsze rzeczy. Ale ja żyłam tu i teraz, nie myślałam o tym, co będzie kiedyś. Teraz moim priorytetem było spełnienie swoich marzeń, chociaż jednego, którym był wyjazd do Bełchatowa.
Nie mogłam spać, za dużo myśli kłębiło się w mojej głowie, nie potrafiłam po prostu odpuścić. Zawsze miałam z tym problem i wiedziałam, że się go nie pozbędę, chociażbym bardzo tego chciała. Powód był prosty, należałam do osób bardzo emocjonalnych, które nie potrafiły zwyczajnie olać pewnych spraw.
Męczyło mnie to niespanie. Wstałam z łóżka i zapaliłam lampkę przy biurku, włączyłam komputer. Nie musiałam się przejmować tym, że będę niewyspana, bo zaczęły się ferie zimowe, na dodatek była sobota. Musiałam jakoś zabić te wszystkie myśli, więc postanowiłam, że poczytam sobie coś. Cokolwiek, nawet doniesienia z giełdy, by przez chwilę zająć swój umysł czymś innym. Czytałam wszystko, co wpadło mi w oko. Plotki na temat gwiazd, wiadomości sportowe, polityczne, kulturowe. Wszystko na nic. Musiałam sięgnąć bo większą artylerię. Znalazłam jakiegoś ebooka ściągniętego niedawno i zaczęłam czytać. Zrozumienie fabuły wymagało skupienia, więc to zdecydowanie było coś dla mnie. Jednak nie dane było mi nawet skończenie pierwszego rozdziału, zadzwonił telefon. Spojrzałam na komputerowy zegar, wskazujący 3.40. Zdziwiona rzuciłam się na łóżko i przewracając poduszki znalazłam komórkę.
- Halo?
- Pewnie cię obudziłem, co? Dzwoniłem do Ady, ale kazała mi spadać, więc dzwonię do ciebie.
- Nie dziwię się jej, przecież jest czwarta nad ranem. Po co dzwonisz?
- Wpadłem na pewien pomysł, odnośnie wyjazdu do Bełchatowa.
- Naprawdę musimy o tym rozmawiać? Jakoś nie jestem w nastroju, żeby ciągle to wałkować.
- Obiecuję, że to co powiem ci się spodoba i poprawi ci humor.
 - Skoro tak, to mów. Mam nadzieję, że masz rację.
- Rozmawiałem wieczorem z moim wujkiem, wiesz tym, o którym wam dużo mówiłem. Ma znajomości w wielu hotelach, w między innymi w Bełchatowie. Powiedział, że może załatwić nam pokój za dobrą cenę, niezbyt wygórowaną. Moglibyśmy pojechać tam dzień wcześniej, pociągiem. Wprawdzie z przesiadką, ale zawsze coś. Wracalibyśmy pociągiem dzień po meczu. I co o tym myślisz? W ten sposób dalibyśmy trochę popalić naszemu nauczycielowi.
Pomysł nie był głupi, ale nie był też doskonały. Miał pewną wadę, dość dużą, dotyczącą jego realizacji.
- Moi rodzice się nie zgodzą. Z resztą Ady pewnie też. Nie puszczą nas samych.
- To postawimy ich przed faktem dokonanym.
- Sama nie wiem, nie chciałabym z nimi zadzierać.
Chociaż… Po naszej ostatniej rozmowie naprawdę mnie wkurzyli. Dlaczego miałabym się nie odegrać? W końcu coś mi obiecali, a teraz nagle zmienili zdanie.
- Adrian, dobra. Zgadzam się. Tylko musimy to trzymać w tajemnicy i wymyślić coś, żeby rodzice wypuścili nas z domu. Może Kamila zgodzi się nas kryć? Powiem rodzicom, że jadę do niej i zostanę ze dwa dni. Powinni to łyknąć.
- Dobrze kombinujesz, jak na czwartą rano. Ale to naprawdę może się udać. Idziesz spać?
- Nie wiem, jakoś nie czuję się śpiąca. Poczytam trochę, potem może pójdę za zakupy, żeby kupić coś na jutrzejszy wyjazd. W końcu musimy się jakoś przygotować. Twój wujek wynajmie ten pokój?
- Tak, zadzwonię do niego. Ale później, dużo później. Posłuchaj, zarezerwuję też bilety na pociąg do Łodzi dla mnie, dla ciebie i Ady i rozejrzę się za połączeniami do Bełchatowa.
- Ja zadzwonię do Kamili i do Ady, bo nic nie wie, prawda?
- Nie zdążyłem nawet nic powiedzieć! Dobra, to zdzwaniamy się później, żeby dograć szczegóły?
- Tak, na razie.
Miał rację, zdecydowanie poprawił mi humor. Czyli jednak moje marzenie się spełni i zobaczymy Skrę na własnym podwórku! Zaczęłam się śmiać pod nosem, powiedzenie „Chcieć to móc” jest jednak prawdziwe. Choć miałam się czego obawiać. Po pierwsze pojedziemy sami, dość daleko i znajdziemy się w zupełnie obcym miejscu. Po drugie, trzeba przekonać Kamilę, żeby nas kryła. Po trzecie, rodzice muszą mi pozwolić spędzić dwa dni z Kamilą. Trzeci punkt jest chyba najprostszy, bo moi rodzice bardzo lubią Kamilę. Pozostawał jeszcze punkt czwarty, zachować wszystko w tajemnicy i nie pisnąć nikomu ani słowa, bo jest to równoznaczne z tym, że ten ktoś nas wyda.
Podskoczyłam na łóżku, gdy zobaczyłam, że drzwi do mojego pokoju się otwierają. Na szczęście była to tylko mama.
- Kochanie, jest bardzo wcześnie. Czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę spać.
Mama, rozespana, weszła do pokoju i usiadła przy biurku.
- To przez te wakacje, prawda?
- Po części tak. W końcu coś mi obiecaliście.
- Wiem. Ale ty z kolei wiesz, że już dawno planowaliśmy ten remont. Nie możemy sobie pozwolić i na to, i na to. Ale może uda się nam coś odłożyć, żebyś chociaż ty gdzieś pojechała.
- Naprawdę?
- Porozmawiam o tym z tatą, ale później, dużo później.
Normalnie da się zwariować! Najpierw wszystko się wali, a potem nagle ‘pstryk’ i wszystko się odkręca. Mama wyszła ode mnie i poszła się znowu położyć, zostawiając mnie samą ze sobą i, jak na razie, moimi małymi szczęściami. 
***


I mamy kolejny post, trochę mi zeszło od ostatniego razu, ale się udało :) A teraz, dzisiejszego popołudnia, kibicujemy naszym siatkarzom w meczu z Brazylią! 
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania! - Wiśnia.

3 komentarze:

  1. No to faktycznie humor jej poprawiło. Adrian nieźle wykombinował , ale czy to wypali i czy rodzice się nie zorientują ?
    Zapraszam do mnie na siedem-mil-do-nieba.blog.onet.pl na nowy rozdział
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśłi masz ochotę, chciałam zaprosić cię na nieszczęście piąte :) pozdrawiam, nadia ;*
    [osiem-nieszczesc]
    [melodii-brak]

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli faktycznie niewiele trzeba, żeby z problemu wynikła całkiem korzystna sytuacja. Wprawdzie wyjazd do Bełchatowa to nie trzytygodniowe wakacje, ale kto powiedział, że w ciągu dwóch dni nie można naładować akumulatorów? Jeśli tylko się wie, gdzie jechać i co robić, wystarczy i tyle.
    A poza tym, jak się nie ma co się lubi i tak dalej.
    Pozdrawiam.
    [mwiniarski]
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń