sobota, 16 czerwca 2012

Trzy, czyli dopracowanie tajnego planu.


Tak jak mówiłam, poszłam na zakupy. Musiałam kupić coś do jedzenia, do picia na drogę. Potem skoczyłam do bankomatu, żeby wypłacić pieniądze na wyjazd, przecież nie mogłam poprosić o to rodziców.
Wcale nie czułam się śpiąca, wręcz rozpierała mnie energia, jak najbardziej pozytywna. Pogoda też mi sprzyjała, świeciło słońce, w nocy spadło mnóstwo śniegu. Szłam powoli, próbując się dodzwonić do Kamili. Bałam się dzwonić z domu, żeby rodzice nie usłyszeli, o czym z nią rozmawiam. Jednak ta jak na złość nie odbierała. Krążyłam po osiedlu i wybierałam numer raz za razem, aż w końcu za –nastym razem odebrała.
- Halo?
Nie pomyślałam, że w tak piękny, sobotni dzień, może spać dłużej niż do dziewiątej. A Kamila była osobą do tego zdolną.
- Przepraszam, że cię obudziłam, ale to naprawdę ważne.
- Stało się coś?
- Powiedzmy, że tak. Potrzebuję, a właściwie potrzebujemy twojej pomocy.
- To mów o co chodzi.
- Wiesz, że nasz nauczyciel odwołał wyjazd do Bełchatowa, prawda?
- Mówiliście wczoraj, ale co z związku z tym?
- Pojedziemy tam sami, pociągiem. Twoja pomoc polega na tym, żebyś kryła nas przez dwa dni, bo musimy tam nocować.
- I tylko dlatego budzisz mnie przed dziewiątą?
- No tak. To znaczy, że się zgadzasz?
- Oczywiście, że tak. Przyjeżdżacie do mnie na dwa dni, zrobimy sobie dłuższą imprezę, pooglądamy filmy. Jakby któryś z waszych rodziców dzwonił do domu, to będę mówić, że zaraz oddzwonicie i wtedy zaraz do was dzwonię i mówię jaka jest sytuacja, pasuje?
- Jasne! Będziemy ci dozgonnie wdzięczni! Dobranoc!
Byłam tak podekscytowana, że o mało nie poślizgnęłam się na chodniku, co zwróciło uwagę ludzi z przystanku. Speszona wzruszyłam ramionami, pomachałam im i poszłam dalej. Tym razem zaczęłam dzwonić do Ady. Ta w przeciwieństwie do Kamili odebrała za pierwszym razem.
- Czy ty wiesz, co ten idiota znowu wymyślił? Dzwonił do mnie w nocy, kiedy normalni ludzie śpią i chciał mnie poinformować o swoim genialnym pomyśle!
- Tak, wiem, bo do mnie też dzwonił. I nawiasem mówiąc to ten pomysł rzeczywiście jest genialny.
- I ty z nim rozmawiałaś? O tej porze?
- Nie spałam. A Adrian chciał ci powiedzieć, że jednak pojedziemy do Bełchatowa. I co więcej, będziemy nocować dwie noce w hotelu w mieście. Najlepsze jest to, że pojedziemy sami, tylko nasza trójka.
- Czekaj, czekaj…. Ale przecież mnie matka nie puści.
- A do Kamili cię puści?
W tym momencie po drugiej stronie zaległa chwilowa cisza, co oznaczało, że Ada się nad czymś gwałtownie namyśla. Potem można było usłyszeć tylko złowieszczy śmiech, co oznaczało, że załapała. Co mnie bardzo ucieszyło, bo było mi już naprawdę zimno i chciałam wracać do domu.
- Rozmawiałaś już z nią?
- Tak, zgodziła się. Więc zaopatruj się w ciepłe ciuchy, prowiant na drogę i fundusze. Aha, Adrian mówił, że jego wujek wynegocjował jakąś przystępną cenę noclegu.
- Super. Zdzwaniamy się wieczorem i mówisz mi co i jak?
- Jasne, a teraz wybacz, ale kończę, bo jest mi okropnie zimno!
Rozłączyłam się i szybko pobiegłam do domu, by zrobić sobie ciepłej herbaty. Wpadłam do domu, trzaskając za sobą drzwiami i od razu popędziłam do kuchni. Tata patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, gdy drżącymi rękami wstawiałam wodę na herbatę.
- Miałaś iść tylko do sklepu, czemu cię tak długo nie było?
- Musiałam coś dla Kamili załatwić, prosiła mnie. A propos, Kamila zaprosiła mnie do siebie jutro, żebym została przez dwa dni u niej. Robi taką małą imprezę. Będzie też Ada, Adrian mówił, że też wpadnie. Mogę do niej jechać?
- Jasne. Tylko powiedz mamie, bo mogę zapomnieć.
Oł yeah! Jak na razie wszystko idzie jak po maśle. Poprosiłam tatę, żeby zalał mi herbatę, a ja tymczasem poszłam się przebrać. Zostawiłam kupione rzeczy w swoim pokoju, pieniądze schowałam do portfela i włożyłam go do plecaka. Następnie włożyłam jeszcze kilka innych rzeczy, niezbędnych i potrzebnych na ‘imprezę u Kamili’. Zadowolona chciałam wyjść z pokoju i napić się w końcu gorącej herbaty, jednak nie było mi to dane. Mój telefon rozdzwonił się jak szalony, tym razem Adrian chciał przekazać mi jakieś pozytywne wieści. Odrzuciłam połączenie i wysłałam mu smsa, żeby zadzwonił za pięć minut. Pozostało mi z powrotem przebrać się w ciepłe ciuchy.
- Tato, ja wyjdę z Majką na spacer, dobrze?
- Ale przecież ledwie wróciłaś. Ja mogę z nią wyjść jeżeli chcesz
- Nie, tato. Czuję, że muszę jeszcze świeżym powietrzem pooddychać.
I koniec gadania. Zapięłam Majkę w uprząż i wyszłam z domu. Zadowolony jamnik biegał wokół mnie, skakał do rowerzystów i szczekał na inne pieski, a ja musiałam zniknąć rodzicom z pola widzenia. Modliłam się tylko, żeby Adrian zadzwonił jak najwcześniej, bo nie chciałam znowu marznąć. Gdy poczułam wibracje telefonu w kieszeni, jak najszybciej się do niego dokopałam i odebrałam.
- Możesz mówić, teren czysty.
- Jutro o 12.10 mamy pociąg z Krakowa. Z Łodzi jest dużo połączeń do Bełchatowa, więc powinniśmy się znaleźć na miejscu pod wieczór. A z powrotem to zobaczymy na miejscu. Bilety już zarezerwowałem, więc nie macie się co martwić. Pojedziemy sobie do Łodzi pierwszą klasą. Rozmawiałaś z Adą?
- Tak, dzwoniłam do niej. Z łaski swojej, wyślij jej sms czy zadzwoń odnośnie jutrzejszego dnia. Bo jest strasznie zimno i nie za bardzo uśmiecha mi się znowu wychodzić  z domu.
- O czym ty mówisz?
- Po prostu do niej zadzwoń, ok?
- Dobra, pa.
Zmarznięta po raz drugi tego sobotniego przedpołudnia, zaciągnęłam niezadowoloną Majkę do domu. Piesek, gdy tylko zdjęłam smycz, odwrócił się do mnie ogonem i poszedł łasić do mamy.
- Słyszałam, że wybierasz się do Kamili jutro?
- Tak. Tata ci mówił? Mam zostać na dwa dni.
- Tak, powiedział. Ale na dwa dni? Nie za długo?
- Mamo, Ada też zostaje na dwa dni. Przecież nic się nam nie stanie.
- No dobrze. Ale masz dzwonić co jakiś czas, dobrze?
- Będę dzwonić, jak zawsze. A mogłabyś mi zrobić herbatę? Bo tamta już chyba wystygła…
***

I oto mamy trzeci odcinek, Wiśnia melduje się na posterunku! :)
Dziękuje za komentarze pod ostatnim wpisem, liczę na więcej, w ten sposób wiem, że Wam się podoba :) Wczoraj byłam pod wielki wrażeniem fińskich kibiców, że szanowali przeciwnika i nie gwizdali na naszych siatkarzy, no i oczywiście Kanadyjczyków, którym udało się urwać tej jeden punkcik :) Mam nadzieję, że panom siatkarzom jak i panom piłkarzom pójdzie dzisiaj świetnie. Jednak najważniejszy jutrzejszy mecz z (nie tak wielką już) Brazylią. Trzymamy kciuki!

6 komentarzy:

  1. Powiem krótko. Dotarłam przypadkiem, przeczytałam i obiecuję, że będę tu wracać ;>
    Szkoda tylko, że czytanie twego opowiadania tak szybko mija :)
    Czekam na więcej ;*
    I zapraszam na mojego nowego bloga, jeśli tylko masz ochotę przeczytać :)
    zrozumialam-po-co-zyje-blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie witam! Bardzo mi się podoba, szkoda tylko, że ...dopiero 3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest pierwszy rozdział na zrozumialam-po-co-zyje.blogspot.com :)
    Mam nadzieję, że się spodoba ;)
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko zaplanowane, uzgodnione, Kamila będzie kryć, ale czy to się uda. Bo mam jakieś mieszane uczucia. No nic czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten plan wydaje się być idealny, słabych punktów właściwie brak. I tylko mi trochę żal rodziców, bo dają się jak dzieci i są zupełnie nieświadomi co młodzi kombinują. Ale kto z nas nie próbował takich sztuczek;D
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]
    [mwiniarski]

    OdpowiedzUsuń
  6. Drugi rozdział na zrozumialam-po-co-zyje.blogspot.com
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń