Weszliśmy
do pokoju w milczeniu i każdy walnął się na swoje łóżko. I jak to mamy w
zwyczaju, kiedy zapadnie cisza dziwnego pochodzenia, to zaczęliśmy się śmiać.
Tak beztrosko, bez powodu. Choć dziś tych powodów było mnóstwo. Zwłaszcza
dlatego, że to spotkanie nie było ostatnim i będziemy mieli prawo jeszcze
kiedyś z nimi porozmawiać, o wszystkim. Bo to też są ludzie i dzisiaj
udowodnili nam to w najlepszy sposób – przez zrozumienie.
Mieliśmy
wrażenie, rozmawiając z innymi ludźmi, że oni tego nie rozumieją. Nie rozumieją
naszej pasji i zamiłowania. A oni, tak zwyczajnie, zrozumieli. Nareszcie ktoś
wiedział, co czujemy i sprawił, że przez następne miesiące będziemy czuć się
cudownie, nie dumnie, tylko cudownie.
-
Przecież jak powiemy o tym reszcie, to pomyślą, że sobie z nich kpimy.
- Bo to
jest nierealne, a to jednak rzeczywistość.
-
Rzeczywistość jest taka, że ktoś puka do drzwi. Mogę też stwierdzić, że jest
brutalna, bo to ja muszę je otworzyć.
Adrian
zeskoczył z łóżka i ruchami niczym z teledysku Maroon 5 podszedł do drzwi. Nas
zawsze śmieszyły te jego… Nawet nie wiem jak je nazwać, ale w każdym razie
śmiałyśmy się do łez. Tym razem też. A on swobodnie konwersował sobie z tym
kimś, kto do nas przyszedł. Trzymał nas długo w niepewności i nie chciał szerzej
uchylić drzwi. Mogłybyśmy usłyszeć i poznać po głosie z kim rozmawia, ale
śmiałyśmy się tak głośno, że nie byłyśmy w stanie tego zrobić. Kiedy już miałyśmy zacząć krzyczeć na
Adriana, żeby powiedział nam kto przyszedł, on otworzył szeroko drzwi i dobrze
znana nam postać weszła do środka.
I
wszystko byłoby w porządku i cacy, gdyby nie to, że był to Michał Kubiak. A
ostatnio moja reakcja na jego widok jest tylko i wyłącznie jedna. Mianowicie,
wszelkiego rodzaju upadek bądź wypadek. Jednak Michał się do tego przyzwyczaił.
Gdy zaplątana w kołdrę, próbowałam wstać i jakoś się z nim przywitać, szybko
znalazł się obok i pomógł mi się wcześniej odplątać.
-
Wyprzedzanie reakcji. Plus dla pana w czarnym dresie!
Niczym
prezes SKKT krzyknęła Ada. Potem wytłumaczyła Kubiakowi, kim jest ten pan i
opisała go w samych superlatywach. Dlaczego tylko pozytywnie? Bo ten facet
chyba nie miał żadnych wad, przynajmniej z takim przekonaniem żyliśmy przez dwa
lata, kiedy nas uczył.
- Miałem
przyjść, jak przyjdziecie i mieliśmy gdzieś przyjść… To znaczy pójść. Razem.
Albo coś robić. Cokolwiek.
Gdyby to
był zwykły, przeciętny gość, to zapewne bym go wyśmiała. Z resztą nie tylko ja,
bo Ada i Adrian też. Ale gdy stoi przede mną gwiazda pierwszoligowej drużyny
siatkarskiej ba, reprezentant Polski i zaczyna się peszyć na mój widok, to może
być tylko słodkie zjawisko, z którego śmieje się tylko Adrian. A śmieje się
dlatego, że zamiast drugiego chromosomu X, ma chromosom Y.
Tylko
tak. Gdyby to był zwykły, przeciętny gość, to z pewnością bym się zgodziła, po
tym jakbym go wyśmiała. Ale to nie był przeciętny gość, więc zaczynałam powoli
panikować i musiałam jakoś wybrnąć z sytuacji.
- Wiesz,
mieliśmy w planie coś obejrzeć na DVD, może się dołączysz. Mogę ci nawet
udostępnić swoje łóżko!
Tak to
już mam, że powiem coś zanim pomyślę. I to był przykład tego irracjonalnego
zachowania. Ale wydawało mi się, że Michał odebrał to całkiem spokojnie, nawet
lekko odetchnął z ulgą. I uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To
zawołam jeszcze Zbyszka, niech się chłopak trochę rozerwie.
Zadowolony
otworzył drzwi i zawołał Zbyszka. To znaczy kopnął w drzwi.
- Czego?
– usłyszał z drugiej strony.
- Chodź,
pooglądamy film z kibicami!
- Ale to
przecież nie nasi kibice!
- Ale
kibice. Pamiętasz zasadę trenera – kibice, niezależnie od tego, komu kibicują,
są kibicami?
-
Pamiętam. I co w związku z tym?!
-
Właśnie to, że to są kibice!
Nie
posiadaliśmy takich słów, żeby skomentować ich rozmowę. Nawet jednego,
krótkiego słóweczka. Bo skoro my uważaliśmy się za dziwnych ludzi, to jak można
nazwać tych dwóch?
Michał
zamknął drzwi i wrócił do nas, osłupiałych do granic możliwości. Uśmiechnął się
miło i wytłumaczył, że to zdarza się tylko wtedy, gdy Jastrzębie przegra i
Zbyszek jest zły.
- Ale
niby co takiego się zdarza?
Odezwałam
się cicho spod okna, choć w sumie nie chciałam się odezwać. Ale czasem tak
właśnie mam.
- To, że
Zbyszek zaczyna zachowywać się jak dziecko i tak trzeba go traktować.
***
Zbyszek
dołączył do nas po kilku minutach i wyglądał całkiem normalnie jak na dorosłego
faceta. Ale jak na dyplomatów przystało, nie staraliśmy się przywiązywać uwagi,
że zachowuje się inaczej. Zachowywaliśmy się normalnie, jak na nas oczywiście.
Tak jak
mówiłam, odstąpiłam łóżko Kubiakowi. Jednak Ada, sprytne dziewczę, dosunęła
swoje łóżko do mojego i kazała mi usiąść obok siebie. A co za tym idzie, obok
Michała. W tym momencie jedna moja część chciała zrobić jej krzywdę, a druga
chciała ją uściskać. Z racji tego, że te części były zarazem połowami i się
neutralizowały, to nie zrobiłam nic, tylko usiadłam a właściwie położyłam się
między nimi. Próbowałam położyć się na środku, ale oczywiście mi to nie wyszło,
bo się potknęłam i wpadłam na Kubiaka. Boże, ten gość naprawdę musi mieć nerwy
ze stali.
- Jezus
Maria, przepraszam. Nic ci nie jest? Ta moja wrodzona nieporadność…
- Jest
fajna.
Nie
powiedziałam już nic więcej, skoro tak uważał. W sumie, to nawet było wygodnie
trzymać sobie głowę na jego ramieniu. Tylko trochę gorzej z tym, że pozostali
panowie dziwnie na nas patrzyli i poczułam się trochę zawstydzona. I Michał
chyba trochę też. Ada, żeby rozładować atmosferę, a co najważniejsze odwrócić
ich uwagę ode mnie i Kubiaka, rzuciła w nich poduszką. Chyba zrozumieli tą
subtelną aluzję, bo przestali na nas patrzeć.
Popatrzyłam
na Adę z podziękowaniem.
- Nie ma
za co. – odpowiedziała i po chwili
powiedziała jeszcze raz to samo. Zrobiłam trochę dziwną minę, na co ona
wskazała osobnika leżącego obok mnie.
- No co.
Mama uczyła, że za pomoc się dziękuje.
- To co
moi drodzy? Może jakiś horrorek? Żeby się pośmiać, co?
Czy to
był jakiś spisek? Ja nie wiem, co Zibi robi podczas oglądania horrorów, może
nawet się śmiać, ale ja nienawidziłam tego typu filmów.
- Adrian
pomyśl sobie, kogo dłużej znasz: mnie czy Zbyszka? – Ada próbowała podejść go emocjonalnie,
jednak tym razem się nie dał.
- Męska
solidarność. – Ada prychnęła i zaraz
udzieliła mu odpowiedzi, bo w przeciwieństwie do niego, nie musiała długo
szukać ciętej riposty.
- W
sumie to mi to obojętne – poprawiła sobie poduszkę pod głową, po czym mruknęła
pod nosem – I tak pójdę spać. – ale tego
oni już nie usłyszeli. Pomajstrowali coś przy dvd i zaczął się film. Mnie przerażała
już sama muzyka na początku filmu, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać.
Problem tkwił w tym, że nie potrafiłam tego ukryć, bo zaczęłam się trząść, co
wyczuł Kubiak. Zaczął się trochę wiercić, a gdy przestał, zobaczyłam, że w ręce
trzyma odtwarzacz. Nic nie mówiąc, włożył mi do ucha jedną słuchawkę. Myślałam,
że zaraz włoży drugą, ale nachylił się nad moim drugim uchem.
-
Będziesz mogła spokojnie sobie zasnąć. Przysuń się bliżej, to będzie ci
wygodniej.
- Nic
nie zauważą?
- Nie,
są zbyt zainteresowani tym, co widzą.
Uśmiechnął
się i włożył drugą słuchawkę. Przysunęłam się bliżej, co pozwoliło mu mnie
objąć. Wahał się, ale ja nie miałam nic przeciwko temu. Chyba zaczęłam się do
niego przyzwyczajać. Z jednej strony było to całkiem fajnie, to
przyzwyczajanie, ale z drugiej… Dotarło do mnie to, że jutro nasze drogi się
rozejdą i tak naprawdę nie wiem, kiedy się zobaczymy. Czy w ogóle się jeszcze
spotkamy.
Mimo
wszystko przytuliłam się do niego i wsłuchałam się z muzykę, o niczym już nie
myśląc.
***
Czułam
się dość dobrze, zamierzałam nawet otworzyć oczy, bo nie chciało mi się już
spać, ale poczułam, że coś się obok mnie rusza, po prawej stronie. Zastygłam na
chwilę, próbując przypomnieć sobie, co to może być. No tak, pomyślałam,
przecież Ada zesunęła wczoraj łóżka. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i
odetchnęłam spokojnie. Przetarłam jedno oko, potem drugie i powoli otwarłam
obydwa. Trochę raziło mnie światło, więc musiałam przymrużyć oczy. Chwilkę
później widziałam już normalnie.
Moje
trybiki nie pracowały najlepiej, ale musiałam zacząć szybko kojarzyć fakty.
Mianowicie: Ada leżała po mojej lewej stronie, więc to nie ona przed chwilą się
ruszyła. Otrzeźwiona w momencie, odwróciłam się szybko w prawo i zobaczyłam dwa
wpatrujące się we mnie ślipka. Właściciel tych ślipków właśnie się do mnie
uśmiechał. Chciał coś powiedzieć, ale pokazałam mu, aby był cicho, żeby nie
obudzić reszty. Sądząc po odgłosach, był tu też Zibi. Mając na myśli odgłosy,
myślałam o chrapaniu. To było chrapanie na dwa głosy, a Ada nigdy nie chrapie.
Czego nie można powiedzieć o Adrianie.
Ale
wracając do ślipków, które na mnie patrzyły.
-
Wygodnie ci się spało? – ślipka, to znaczy ich właściciel, się do mnie odezwał.
Szeptem, oczywiście.
-
Bardzo. A tobie? Nie przygniotłam cię przypadkiem? – wiem, że to dziwne. Ale co
miałam poradzić, że zasnęłam z praktycznie obcym facetem na łóżku, który w
dodatku ocalił mnie przed sennymi koszmarami?
- Słodki
ciężar. Dawno się tak nie wyspałem, jak dzisiaj. Mogę cię o coś zapytać?
- Jest w
pół do ósmej, nie musimy jeszcze wstawać. Przynajmniej ja nie muszę.
Michał o
mało nie parsknął śmiechem, powstrzymał się w dosłownie ostatnim momencie. A ja
zrozumiałam, że jednak nie chciał zapytać, która godzina i moje policzki stały
się trochę bardziej czerwone niż zazwyczaj, więc zakryłam się poduszką tak, że
było widać tylko moje oczy.
- Nie o
to chciałem zapytać.
-
Domyśliłam się. Więc o co?
- Czy
miałabyś ochotę jeszcze kiedyś się ze mną spotkać?
- Możesz
sprecyzować termin ‘jeszcze kiedyś’?
- Jak
najwcześniej się da.
I to nie
był żart. Mówił zupełnie poważnie. Każda dziewczyna odpowiedziałaby od razu..
Więc ja
też odpowiedziałam.
- Bardzo
chętnie. Możemy nawet już wyznaczyć termin. Chociaż nie. Ustalimy go, jak
będziemy się żegnać. Teoretycznie minie mniej czasu od jego ustalenia niż
gdybyśmy ustalili go teraz.
Nie
chciałam, żeby moja inteligencja mentalnie go przygniotła, więc powiedziałam
tylko ‘Bardzo chętnie’. Resztę wypowiedzi zachowałam dla siebie i tylko się
uśmiechnęłam. Chyba się ucieszył z mojej odpowiedzi, choć nie byłam do końca
pewna. Odwrócił się do poduszki i usłyszałam tylko ciche mruknięcie. Zrobiłam
trochę zdziwioną minę, kiedy znowu się na mnie popatrzył.
- Normalnie w tym momencie bym
krzyknął z radości, ale nie chciałem obudzić reszty.
***
I co miałam zrobić, kiedy te
ślipka we mnie wpatrzone nie chciały mi pozwolić się spakować? Zacząć pakować
się później.
Ani mój śmiech, ani głos Michała
nie obudził reszty śpiochów. Sama nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy
płakać, bo za dwie godziny mieliśmy pociąg, a nadal byliśmy w lesie. W bardzo
ciemnym lesie.
Leżałam sobie na plecach obok
przyjmującego reprezentacji Polski i zastanawiałam się, czy nasza farsa się nie
wydała, czy rodzice nie zorientowali się, gdzie tak naprawdę jesteśmy. I
chociaż wiedziałam, że gdyby coś poszło nie tak, to Kamila dałaby znać, to
gdzieś tam w środku się bałam wrócić do domu. Nie lubiłam okłamywać ludzi,
zwłaszcza jeżeli byli mi bliscy w jakikolwiek sposób.
- O czym tak myślisz?
- Jeżeli pytasz, czy myślę o
tobie, to w pewnym sensie tak. Ale niedosłownie.
- To znaczy?
- Zastanawiam się, czy nasi
rodzice, zauważyli, że nie jesteśmy tam, gdzie mieliśmy być. Znaczy, gdzie oni
myślą, że mamy być.
Nie wiem jak tam u Michała z
inteligencją, ale żeby mnie zrozumieć, to czasem naprawdę trzeba się wysilić.
Odwróciłam głowę w jego stronę. – Rozumiesz?
- Powiedzmy. Czyli wasi rodzice
nie wiedzą, że tu jesteście?
- Nie, inaczej by się nie
zgodzili i nigdzie byśmy nie pojechali.
- To dobrze, że przyjechaliście.
Inaczej byłoby nudno. I nie miałbym z kim spać.
Uśmiechnęłam się na te jego
miśkowate teksty.
- Wiesz, zawsze mógłbyś spać ze
Zbyszkiem…
Popatrzył na mnie spod byka i
lekko szturchnął w ramię. Jego wzrok mówił sam za siebie, nigdy w życiu nie
wszedł by Zbyszkowi do łóżka. Trochę śmiesznie wyglądał z tą miną na twarzy.
Konwersowalibyśmy sobie, byłoby
miło i pięknie, ale zadzwonił telefon Ady. Dlaczego od razu pomyślałam o
najgorszym? Ale to na szczęście nie byli jej rodzice, tylko jakiś bliżej
nieznany mi ani telefonowi Ady numer. Z racji tego, że nie miałyśmy przed sobą
tajemnic, to pozwoliłam sobie odebrać.
- Halo?
Wcale nie byłam zdziwiona, gdy
chwilunię później usłyszałam przywitanie w obcym języku. Jakaż niespodzianka,
panie Aleksandrze! Zwłaszcza po tym jak przegadali wczorajszy mecz. Skoro ja
mogłam spać z Kubiakiem w jednym łóżku, to Aleksander mógł zadzwonić do Ady.
Prosta proporcja.
Kubiak zaskoczony patrzył na
mnie, bo zaczęłam rozmawiać z gościem po angielsku i mówić mu, że Ada jeszcze
śpi. Ale robiłam to tak głośno, że moja przyjaciółka w końcu podniosła się z
łóżka. Podeszła do mnie , po drodze robiąc jakiś dziwny gest w kierunku
Michała, który za pewne miał oznaczać przywitanie, i wzięła mi telefon. Mówiąc
coś rozmarzonym, sennym głosem weszła do łazienki. O, nie ze mną takie numery!
Już ja ją wypytam o tego Serba!
Ale to potem, bo w międzyczasie
znowu dzieliłam łóżko z Kubiakiem.
- A ty? O czym myślisz?
- Jeżeli pytasz, czy myślę o
tobie, to tak, myślę. I zastanawiam się też, kiedy znowu się spotkamy.
Nie lubiłam sprawiać nikomu
przykrości. A to spojrzenie jakim w tym momencie obdarzył mnie ten gość,
wyglądało bardzo smutno. Aż sama
poczułam się trochę przygnębiona, będąc świadoma tego, że, już za niedługo będę
musiała wrócić do domu, a on do Jastrzębia. To było dziwne, bo zupełnie się nie
znamy, a ciężko nam myśleć o tym, że nie wiemy, kiedy znowu się spotkamy. Bo
nie wiedziałam i im bardziej zaczynałam się zastanawiać, to miałam większy
mętlik w głowie.
- Pomyślałem, że mogłabyś
przyjechać na mecz za parę dni do Jastrzębia. Ale nic na siłę, jeżeli nie
chcesz, to na pewno znajdziemy jakiś inny termin.
Do tej pory w swoim życiu nie
widziałam smutnego Michała Kubiaka. Zawsze, gdy pokazywali go w telewizji, nie
ważne kiedy, miał na twarzy uśmiech, którego teraz nigdzie nie mogłam zauważyć.
- Naprawdę byś tego chciał?
- Bardzo. Ale nie chcę cię do
niczego zmuszać.
- To nie chodzi o to, że ja nie
chcę. Nie chcę stanąć w centrum uwagi. Sam widziałeś, co się działo w restauracji,
nie mogłam znieść spojrzeń tych wszystkich osób.
- Jeżeli o to chodzi, to
obiecuję, że podczas meczu ani razu nie popatrzę w twoją stronę, będziesz sobie
siedzieć w klubie kibica. Nikt nie będzie wiedział, że masz cokolwiek ze mną
wspólnego.
- Ida, bierz jak dają.
Ada rzuciła się na łóżko obok
mnie i tą swoją przekonującą miną podsumowała temat. I nie miałam nic do
gadania, czego bardzo nie lubiłam. Przynajmniej w tym przypadku.
- Ale jak ja tam sama dojadę?
- Zawiozę cię, jeżeli będę mógł
zostać na meczu.
Z łóżka obok odezwał się dziwny
głos, który okazał się należeć do Adriana. Co oni sobie jaja ze mnie robią?
- Czy ktoś tu w ogóle śpi? Czy
wszyscy udają?
- Ja nie udaję! – ktoś krzyknął
spod łóżka. Ktoś, czyli Zbyszek, bo resztę miałam w zasięgu wzroku. Ładnie nas
zrobili, sam Michał Kubiak był zdziwiony i lekko speszony, że oni wszystko
słyszeli. Z drugiej strony rozpierało go szczęście, bo wiedział, że za kilka
dni znowu się spotkamy.
- Jak mam pojechać, to Ada niech
też jedzie, Adrian nie będzie się nudził.
- Niestety kochana, mam inne
plany.
- A po za tym, nie chcę znowu
przez cały czas obrywać z klaskacza!
Adrian ucieszony, że będzie miał
święty spokój, wstał z łóżka i odtańczył swój dziki taniec na przywitanie
poranka, czym rozruszał swoje stawy rzekome. Natomiast ja, jak sroka w gnat
wpatrywałam się w beztrosko leżącą obok mnie Adriannę, z rozdziawioną paszczą.
- Jak to masz inne plany?
- Aleks przyjeżdża.
- Jak to Aleks przyjeżdża i czemu
ja o tym nic nie wiem?
- Właśnie ci mówię. Mam
wypowiadać większe litery?
- Tego nie da się zrobić, ale jak
on tak… po prostu?
- No przecież nie inaczej.
Uaał. Fajnieee. Naprawdę cieszy
mnie to, że znalazła sobie nowego kolegę. I chyba byłam trochę zazdrosna. Ale tylko
przez chwilę, bo potem pomyślałam sobie, że ona może czuć to samo w stosunku do
mnie i Kubiaka. Więc zazdrość mi tak szybko przeszła jak przyszła.
***
Witam w kolejny piątek, z kolejną częścią! I to by było na tyle tego co mam dziś do powiedzenia xD
Miłego czytania
Iii bym zapomniała! Za tydzień będzie niespodzianka^^